Kulisy Polskiego Duopolu: Czy Bezpartyjny Prezydent Zakończy Erę Igrzysk?

Udostępnij

Polska polityka od lat przypomina tragikomiczny spektakl, w którym główne role odgrywają Donald Tusk, obecny premier, oraz Jarosław Kaczyński, były lider rządzącej partii. Mimo że Kaczyński i Mateusz Morawiecki ustąpili miejsca, to wciąż mamy do czynienia z niezmiennym duopolem – raz rządzi Platforma Obywatelska, raz Prawo i Sprawiedliwość. Co się zmieniło? Niewiele. Choć TVP przestało być propagandową machiną PiS, nadal nie można mówić o pełnym obiektywizmie. W gruncie rzeczy, zamiast rzeczywistej zmiany, dostajemy nową obsadę w tej samej sztuce.

Jan Maria Rokita, były sojusznik Donalda Tuska, wytknął mu niedawno, że jest mistrzem w manipulowaniu tłumem, mobilizując najniższe instynkty społeczeństwa, by osiągnąć polityczne cele. „Jak tłum przekształcić w motłoch, jednocześnie wprawiając go w przekonanie, że stoi po słusznej stronie?” – mówił Rokita. Ale przecież te słowa równie dobrze mogłyby dotyczyć Jarosława Kaczyńskiego. Przez lata Kaczyński i Morawiecki manipulowali emocjami Polaków, wzbudzając strach przed „obcymi” i „zdrajcami”. Tusk natomiast podsyca retorykę „ratowania kraju” po rządach PiS. Obie strony, mistrzowie PR-u, grają na tych samych instynktach, prowadząc politykę opartą na emocjach, a nie na rzeczywistej debacie.

W rezultacie, jesteśmy świadkami igrzysk, które niczym dawne rzymskie widowiska mają za zadanie jedynie odciągnąć uwagę ludu od prawdziwych problemów. Zamiast merytorycznych dyskusji, otrzymujemy medialny teatr. TVP, choć mniej agresywne w swej propagandzie, nadal pozostaje stronnicze, i wydaje się, że nie spełnia swojej roli jako czwarta władza, za mało pilnuje obecnie rządzących, za często skupia się na opakowaniu opozycji. Z kolei TVN, który zawsze stał po stronie opozycji, podsyca podziały równie skutecznie. Od lat. Obie strony mediów grają na emocjach, karmiąc społeczeństwo półprawdami i narracjami, które mają mobilizować wyborców i zwiększać oglądalność, a nie ich informować.

Duopol: katastrofa dla demokracji

Duopol, czyli dominacja PO i PiS, to największe zagrożenie dla polskiej demokracji. Obie partie na zmianę mobilizują swój elektorat, od lat dzieląc Polaków i niszcząc debatę publiczną. „Tragedia duopolu Tusk-Kaczyński nie jest tak wielka, jak twierdzą tragicy-publicyści, ale szkody są duże” – mówił Jan Maria Rokita. W tej walce o władzę obie strony są do siebie zdumiewająco podobne. Obie doprowadziły do zepsucia języka politycznego, a degradacja instytucji publicznych, manipulacja mediami i cynizm polityczny stały się normą. W gruncie rzeczy, PO i PiS to dwie strony tej samej monety, różniące się jedynie retoryką, ale stosujące te same metody.

Każde kolejne wybory przynoszą nam podobne obietnice i te same twarze, a za fasadą obietnic o zmianach kryje się jedynie walka o utrzymanie władzy. Tak jak kiedyś PiS skutecznie grał na emocjach strachu przed Unią Europejską i „obcymi wpływami”, tak teraz Tusk mobilizuje wyborców hasłami o naprawie kraju po rządach PiS. Ostatecznie obie partie sprowadzają politykę do igrzysk – politycy przedstawiają się jako obrońców narodu, a ich przeciwników jako najgorszych wrogów Polski. Tymczasem prawdziwe problemy kraju – służba zdrowia, edukacja, gospodarka – schodzą na dalszy plan.

Medialne igrzyska: nowa obsada, ten sam teatr

Ostatnie zmiany w TVP, które przestało być propagandową machiną PiS, wcale nie przyniosły obiektywizmu. Choć nie jest już tubą jednej partii, media publiczne nadal nie w pełni spełniają swoją rolę informacyjną. Zamiast obiektywnej analizy, otrzymujemy nową formę narracji, która równie dobrze mogłaby sprzyjać Tuskowi. Zmieniła się tylko strona barykady, ale mechanizm medialny pozostał ten sam – przekazywanie wygodnych dla rządzących narracji i ignorowanie rzeczywistych problemów.

Ten polityczny teatr trwa już zbyt długo, a społeczeństwo, niczym statyści, przygląda się, jak naprzemiennie rządzą nami dwie partie, które w rzeczywistości nie mają interesu w prawdziwych zmianach. Bo po co wprowadzać reformy, skoro lepiej grać na podziałach, które zapewniają utrzymanie władzy? Tak długo, jak duopol będzie rządził Polską, nie ma co liczyć na rzeczywistą demokrację, w której głos obywateli miałby znaczenie.

Wybory prezydenckie: szansa na zmianę

Jednak zbliżające się wybory prezydenckie mogą być jedyną realną okazją, by przełamać ten polityczny impas. To moment, w którym możemy wprowadzić nową jakość do polskiej polityki, wybierając bezpartyjnego prezydenta. Prezydent niezwiązany z PO ani PiS mógłby stać się rzecznikiem obywateli, a nie narzędziem w rękach jednej z dwóch dominujących partii. Taki wybór dałby szansę na stworzenie prawdziwej równowagi w polskim systemie politycznym i wprowadzenie nowego tonu do debaty publicznej.

Zachęcamy, by nie dać się wciągnąć w fałszywą narrację o tym, że wybór ogranicza się jedynie do PO i PiS. Mamy szansę na wprowadzenie prezydenta, który nie będzie sterowany przez żadną partię, a tym samym da nadzieję na prawdziwe reformy i odbudowę instytucji publicznych. To okazja, by wyjść z politycznego teatru, w którym gramy tylko rolę widzów. Dajmy sobie szansę na zmianę – wybierzmy prezydenta, który nie będzie częścią duopolu i będzie działał w interesie całego społeczeństwa.

0
0

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *